H10 jest już od dłuższego czasu na rynku i wydawał się wygodną alternatywą dla IFP - z większą pojemnością i baterią ładującą się przy podłączeniu do komputera, zamiast rozładowywać.
Aluminiowa obudowa z początku robi niezłe wrażenie, które trochę psują plastikowe przyciski. Menu jest w miarę czytelne, na pewno bardziej user friendly niż w w IFP. Płacimy za to zmniejszeniem ilości dostępnych opcji konfiguracji i ustawień dźwięku; o bajerach takich jak AGC, voice activation czy eXtreme 3D z IFP można zapomnieć. Ekran niezłej jakości, wyraźny i jasny.
Pierwsze wrażenia z dźwięku - porażka. Owszem, to firmware v. EU, zgodnie z francuską ustawą o zdrowiu publicznym musi być ogranicznik mocy wyjściowej, ale gra to naprawdę źle - płasko, nieciekawie, bez energii w średnicy, o basie nie wspominając. SRS Wow to zawracanie głowy. Do diabła, mój telefon/pocketpc HTC ma lepszy dźwięk na wyjściu słuchawkowym, i to o kilka klas!
OK, tak się nie bawimy. Ogranicznik won. Dawniej (czytaj w IFP-xxx) konwersja z firmware EU na US nie była problemem. Jak jest tutaj? Mój H10 jest urządzeniem MTP, czyli jest wspaniale kompatybilny z Windows Media Playerem i muzyką chronioną DRM, nie jest więc wykrywany jako przenośny dysk UMS. Co za tym idzie, wgrać firmware można tylko za pośrednictwem pięknego programiku Firmware Updater, który za nas połączy się z siecią, za nas sprawdzi jaki mamy sprzęt i za nas go zaktualizuje, oczywiście najnowszą wersją tego samego firmware, bez możliwości wyboru. Szlag.
Konwersja z MTP na zwykły UMS jest możliwa, choć autorzy metody straszą utratą gwarancji. Jednak sklep nie ma zastrzeżeń; dopóki nie wgrywam nic, co nie pochodzi od producenta, jest OK. Procedura jest dość nerwowa, kto próbował ten wie, w końcu się udaje i mam w końcu amerykański firmware i moje 18mW/kanał.
I co? I nic. To znaczy owszem, gra głośniej, z większą swobodą dysponuje niskimi tonami, ale wokale i ogólnie średnica są dalej kompletnie bez życia, niezależnie od tego, jakie słuchawki się podłączy. O ile z np. HD25 da się słuchać, z MX400 jest wręcz fatalnie - ostro i surowo. W tej sytuacji pozostałe mankamenty tego playera, takie jak słaba bateria, tandetne guziki czy debilny nietypowy i cholernie drogi kabel, bez którego się go nie naładuje ani nic na niego nie wrzuci, niewygodny interfejs wybacza się coraz trudniej.
Ogólnie pozostaje się cieszyć, że nie zapłaciłem za niego tyle, ile kosztował kiedy początkowo miałem na niego ochotę, czyli ponad 1000 zł. Za 450 można wytrzymać, o ile dysk w nim nie walnie po miesiącu, bo takich historii w sieci jest pełno.